Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

środa, 15 lipca 2015

Aleksandra Łojek "Belfast. 99. ścian pokoju"






Autorka: Aleksandra Łojek
Tytuł: Belfast. 99 ścian pokoju
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Reportaż
Rok wydania: 2015




Belfast po jakim oprowadza nas Aleksandra Łojek, jest miastem poszatkowanym, podzielonym murami-ścianami pokoju, które chronią przed konfliktami między republikanami a lojalistami. Ale istnieją również niewidzialne granice, których człowiek z zewnątrz nie zauważa, dlatego ważne jest, by wiedzieć z kim się zadawać, by nie powiedzieć czegoś w nieodpowiednim miejscu.

Klasa średnia żyje na terenach neutralnych, nimi nie zajmuje się reporterka, jej bohaterami są ludzie kotłujący się w dzielnicach, w których poziom przestępczości wśród młodzieży jest bardzo wysoki, a dilerka narkotykami stanowi podstawę utrzymania.

Belfast widziany oczami Łojek to miasto paradoksów i podziałów,  gdzie mordercy mijają się na ulicach z rodzinami swoich ofiar. Tu nie możesz czuć się bezpiecznie,  za chwilę ktoś może podrzucić bombę albo zastrzelić twojego towarzysza, bo jest katolikiem. Albo protestantem. Historie ludzi, które zebrała Aleksandra Łojek są pełne krwi, nienawiści, ludzkiego mięsa. Nie jest to Belfast turystyczny, jest to Belfast tętniący resentymentami, przerażający.

Bohaterowie książki to ludzie, którzy pamiętają czasy The Troubles (Kłopotów)- konfliktu o podłożu etniczno-politycznym mającego miejsce w Irlandii Północnej w latach 1968-1998, a którego zarzewiem było powstanie Irlandii Północnej. Przyczyną wybuchu sporu był status Irlandii Północnej jako prowincji Wielkiej Brytanii. Katoliccy Irlandczycy chcieli ją połączyć z Republiką Irlandii, a protestanccy Brytyjczycy chcieli zachować status quo. Nie o religię jednak chodziło, a o terytorium. Konflikt zakończył się w 1998 roku wprowadzeniem porozumienia wielkopiątkowego, na mocy którego otworzono wiezienia i wypuszczono osoby odpowiedzialne za mordy w czasie trwania sporu. To tak w telegraficznym skrócie.

Łojek dotarła do przedstawicieli obu stron konfliktu m.in. do kobiety, która straciła trzech synów (zostali zamordowani), ale sama wcześniej jako commanding officer w jednostce IRA wysyłała synów innych matek na śmierć, zadając im wcześniej nieludzki tortury.

Wstrząsająca historia Alistaira, który w wieku siedemnastu lat wstąpił do UVF (paramilitarna organizacja założona przez protestantów, dokonywała ataków terrorystycznych na katolickich republikanach) i dostał zlecenie na zabicie katolika prowokuje do refleksji na temat granic ludzkiego fanatyzmu i bezduszności. Alistair robotę wykonał na oczach jedenastoletniego brata ofiary, nie zabił go tylko dlatego, że nie wiedział, że to był jego brat - Gdybym wiedział, też by zginął- mówi Alistar. Jego głos jest ciepły, miękki. Poszedł do więzienia na szesnaście lat, tam się nawrócił i na wolność wyszedł jako inny człowiek. Z mordercy stał się terapeutą, umożliwia ofiarom różnych tragedii opowiadanie o swoich traumach i uczy je jak dalej żyć i zrozumieć ich katów. Łojek pyta go więc, czy może spać po tym, jak strzelił bezbronnemu człowiekowi w twarz? Co sprawiło, że sam poddał się terapii? Czytam te wyznania i nie potrafię ocenić tego człowieka. Tak jak wielu innych bohaterów tej książki.

Reporterka dociera do członków organizacji paramilitarnych, naświetla zasady, których bezwzględnie trzeba przestrzegać, by nie naruszyć granic bezpieczeństwa, rozmawia z policjantami, opisuje młodzież i jest to obraz przerażający. Gówniarze wąchający klej, umawiający się na ustawki, rzucający w policję cegłówkami, ćpający, z nudów  włóczą się po ulicach, wywodzą się z patologicznych rodzin, gdzie alkohol pije się jak wodę. Bez perspektyw, bez przyszłości.

Najbardziej dla mnie wstrząsającym tekstem był reportaż o Rzeźnikach. W głowie mi się nie mieści, że człowiek jest zdolny, tylko dla samej swej przyjemności, zadawać ból drugiemu człowiekowi i to w tak zwierzęcy sposób. Nie polecam tego tekstu wrażliwym osobom.

Nie podoba mi się Belfast, po którym oprowadziła mnie Aleksandra Łojek. Nie dlatego, że książka jest zła, bo jeżeli chodzi o styl, o konstrukcję to muszę przyznać, że to wyższa półka. Łojek wie jak zestawić ze sobą historie tak, by szarpało emocjonalnie.  Oddaje głos swoim bohaterom, ale nie usuwa się w cień, dzieli się z czytelnikami swoimi wątpliwościami. Nie ocenia, próbuje zrozumieć.  

Brytyjczycy i Irlandczycy, których opisuje Łojek to ludzie będący w samym centrum konfliktu, ale pominięci przez ogólnoświatowe media. Łojek wyciąga ich z marginesu: O konflikcie palestyńsko-izraelskim czy w Rwandzie napisano bardzo dużo w wielu językach. O ludziach Irlandii Północnej - nie- wyznaje autorka we wprowadzeniu. Jest to więc również świadectwo, które ma pokazać inny Belfast, ten, na którego ulice lepiej nie wychodzić bez broni schowanej za pazuchą.

Książka bierze udział w Wyzwaniu 2015 - W tytule jest nazwa miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To miejsce na wyrażenie Twojej opinii. Ja się podpisałam pod swoim tekstem, więc Ty też nie bądź anonimowy. Anonimowe komentarze będą usuwane.